Shinobi no Souzoku
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Yuiko Tsuruga

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Yui

Yui


Liczba postów : 3
Join date : 12/11/2014

Yuiko Tsuruga Empty
PisanieTemat: Yuiko Tsuruga   Yuiko Tsuruga EmptyPią 14 Lis - 1:53


Yuiko Tsuruga



►Imię i nazwisko: Yuiko Tsuruga

►Wiek: 13

►Płeć: Kobieta

►Miejsce urodzenia: Kumo

►Miejsce zamieszkania: Kumo


►Natura chakry:...

►Ranga: Genin



Statystyki





►Dodatkowa broń: Brak
Opis



Wygląd

Yuiko jest raczej niską dziewczyną z burzą blond włosów, których nie jest w stanie okiełznać. Nie można jej nazwać klasyczną pięknością. Jest po prostu ciekawa w swej naturalności. Jej potencjalna atrakcyjność wynika z masy niedoskonałości i mankamentów. Spójrz na jej twarz; dość spore oczy w ciemno niebieskim kolorze, otoczone są długimi i gęstymi rzęsami. Dalej nos. Niby taki normalny- niezbyt duży, w sam raz, ale zwróć uwagę na to jak dumnie zadarty jest do góry, na nieszczęście posiadaczki. Usta średnie - nic specjalnego, na pewno nikt nie miał grzesznych myśli patrząc na nie.
Twarz zdecydowanie za drobna, ale żeby tego było mało, otoczona jest sięgającymi do talii płowymi włosami, a ukoronowaniem całej fryzury jest poszarpana grzywka.
Jej drobne ciało liczy sobie sto sześćdziesiąt dwa centymetry wzrostu. Cerę ma bladą, co niespecjalnie ją cieszy.

Charakter

Jeszcze się zdziwisz, jeszcze się przerazisz i jeszcze spróbujesz kwestionować. Jest taka inna, taka dziwna, taka odmienna. Z pewnością nie jest normalna, ale czy każdy powinien być? Nie należy do grona wyjątkowych; niedostępność, małomówność, wyniosłość – to nie ona, ona taka nie jest, brzydzi się tym całym tłumem, zlepkiem ludzi myślących o sobie, jak o jedynych stworzeniach na świecie. Jest inteligentna wcale nie cholernie, ale diabelsko. Tylko, że tego nie wykorzystuje, bo to, a bo tamto. Lenistwo skutecznie zwalcza każdą chęć działa, a pomysłów wcale jej nie brakuje. Czasami egoistyczna bo kiedy przychodzi, co do czego, to woli bronić własnego tyłka, niż jeszcze paru innych, jakiś obcych. Ludzie są jej potrzebni wyłącznie do rozrywki, do rozwoju, nie zaś aby było lepiej, przyjemniej, weselej. Nie ufa im, chociaż z pewnością chciałaby, żeby zrobili cokolwiek, aby to zmienić. Ciężko zdobyć jej przyjaźń, jeśli jednak w końcu komuś się to uda, może być pewien, że zawsze może na nią liczyć - nie łamie raz danego słowa, za przyjaciół gotowa byłaby wskoczyć w ogień. Ciągle łapie się na zbyt dużej naiwności, ciągle marzy i gubi się we własnych myślach. Bywa niedokładna, powierzchowna, chaotyczna i niekonsekwentna. Ceni wolność i indywidualność, interesuje się... wszystkim.  Jej największą wadą z pewnością jest poczucie, że "jakoś to będzie" i że nie trzeba się starać, żeby coś osiągnąć. Efektem tej beztroski i lenistwa są zmarnowane szanse i gorzkie rozczarowania. Nie można nazwać jej nieśmiałą, nie można też mówić przy niej o nadmiernej odwadze, bo nigdy takiej w sobie nie odnalazła. Żadna z niej łamaczka serc, żadna romantyczka. To nie jej klimaty, nie umie kłamać, chociaż wyobraźnie ma przeogromną. Uwielbia natomiast, kiedy ktoś się stara, kiedy komuś zależy; wtedy sama się nakręca, sama czegoś chce, pragnie i musi to mieć. Nie umie czekać, nie umie milczeć, nie mówi znowu tak wiele, a oprócz tego dość często się śmieje. Przywiązana do wielu czynności, których odkrycie uznała za największy ewenement: biega, rysuje, czyta, przeklina śmiało, gestykuluje. Uparta, z wieloma zasadami, których może byś się po niej nie spodziewał. Kurczowo trzyma się własnej wersji wydarzeń, ale nie boi się zmieniać poglądów, bo przecież tylko idiota ich nie zmienia. Nie toleruje głupoty, przesady czy zachłanności, ale i tak postawi na swoim. Wokół siebie utrzymuje porządek, dla własnej wygody nie dba o punktualność. Jest zbiorowiskiem cech absolutnie nie współgrających ze sobą, kolidujących. Patrzy w gwiazdy, ale nie potrzebuje romantyzmu. Rysuje, ale nie chwali się tym nieustannie. Jest silna, bo tak ją wychowano, lecz wciąż daleko jej do postawy cierpiących księżniczek. Z premedytacją drażni swoich braci, przekomarza się z nimi, lecz, jej zdaniem, jest to oznaka siostrzanej miłości.
Historia



ROZDZIAŁ I
        Nie był wymagający. Leżał teraz na jej brzuchu, dysząc ciężko i ścierając pot z czoła. Od początku wiedziała, że to nie potrwa długo, ale i tak była rozczarowana. Z takimi jak on, spasionymi szlachcicami, nie można było liczyć na nic więcej niż kilka jęków i pełne fałszu słowa uznania. Mimo wszystko uśmiechnęła się gdy na nią spojrzał i przyzwalająco skinęła głową. Zawisł nad nią, a ona zatonęła w jego spojrzeniu. Właśnie dlatego go wybrała. Nie miał pięknych oczu - były zupełnie zwyczajne. Błętkine, tak samo jak jej. Ale otoczone długimi rzęsami idealnie pasowały do pięknie wykrojonej, widocznej nawet pod zwałami tłuszczu twarzy. Właśnie dlatego go wybrała. Poza tym miał ładne usta i całkiem niezły charakter. Tak... To był zdecydowanie dobry wybór... Przymknęła oczy i jęknęła zachęcająco, czując jego rękę na swojej piersi.
***
        Meisai odważnie wpatrywała się w twarz swojej pracodawczyni. Była czerwona i napuchnięta z wściekłości, a rzucające gromy spojrzenie z nienawiścią wpatrywały się w jej lekko uwypuklony brzuch. Mimo wszystko nie bała się jej wcale a wcale. Była za dobra, za piękna nawet jak na tak luksusowy burdel. Ta idiotka czerpała z niej zbyt duże zyski, żeby się jej pozbyć. Jej czcze pogróżki nie robiły na blondynce wrażenia - wiedziała, że wkrótce jej przejdzie. Zaczeka kilka miesięcy. Pozwoli jej dojść do siebie i wrócić. Nie zamierzała rezygnoważ z rosnącego w jej łonie dziecka. Zresztą i tak było już za późno. Z rozmysłem czekała na moment, kiedy płód będzie zbyt rozwinięty by go tak po prostu usunąć. Dopiero wtedy jej powiedziała. A nawet gdyby zrobiła to wcześniej, to i tak nie dałaby się jej przekonać. Po prostu chciała mieć kilka dodatkowych tygodni spokoju.
Całkowicie zignorowała klnącą na czym świat stoi burdel mamę i zamyśliła się. Chciała tego dziecka. Planowała to już od kilu miesięcy. Starannie dobierała partnerów, szukając najodpowiedniejszego. A gdy taki się nawinął, po prostu zrobiła to co zawsze, tyle że nie zachowując odpowiednich środków ostrożności. Nie, żeby jej pierworodny miał kiedykolwiek poznać ojca. Po prostu chciała pięknego dziecka. Córeczki z jego maślanym spojrzeniem lub synka z idealnym profilem. Nie czuła instynktu macierzyńskiego. Po prostu miała taki kaprys. Mogła zaczekać kilka lat. Była jeszcze młoda. Miała czas. Ale ona chciała teraz. Już. Jak najszybciej.
- Mei, ty mnie w ogóle słuchasz? - wróciła do przytomności, słysząc swoje imię. Skinęła głową patrząc na siedzącą za biurkiem kobietę. Wydawała się być dużo spokojniejsza, choć wciąż dyszała ciężko, a oczy miała rozbiegane. Westchnęła głośno. - Niech będzie. Siedź sobie w domu dopóki nie będziesz mogła wrócić. A kto wie... - oczy jej błysnęły. - ...Może znajdzie się nam jakiś amator ciężarnych dziwek?
***
        Kilka miesięcy później siedziała na werandzie swojego domu, tuląc do piersi małe zawiniąto. Była zachwycona efektem swoich starań. Z becika spoglądał na nią wielkimi, błękitnymi oczami jej syn. Miał ciemne włosy, mały lekko zadarty nosek, długie rzęsy i jego usta. Meisai wiedziała, że gdy podrośnie jego wygląd może się zmienić, ale już teraz czuła, że będzie przystoinym mężczyzną. A przecież tylko o to jej chodziło. Odgarnęła z jego czoła kilka niesfornych kosmyków, po czym oddała becik wynajętej wcześniej niani, a sama udała się do swoich pokoi. Musiała się przygotować. Pierwszy od dawna klient miał się zjawić już nieługo.

ROZDZIAŁ II
        Nie planowała tego. Nie tym razem. Przez kilka dni biła się z myślami. Wiedziała, że wystarczyło pociagnąc za kilka sznurków, żeby pozbyć się problemu. Ale czy to faktycznie był problem? Spojrzała na biegającego po podwórku Akise. Miał rozczochrane włosy, poobdzierane kolana i sińca na policzku. Opieka nad nim nie zajmowała jej wiele czasu. W sumie nie zajmowała go wcale, bowiem chłopcem już od małego zajmowały się niańki i mamki. Meisai tylko od czasu do czasu jadała z nim obiady i wypytywała o postępy w nauce. Miała za to czym chwalić się przed znajomymi. Jej syn był spokojny, dobrze ułożony i śliczny jak z obrazka. I zapatrzony w nią jak w ósmy cud świata. Korzystał z każdej chwili, by zdobyć jej uznanie lub choć zwrócić na siebie jej uwagę. A jej to pochlebiało. Lubiła być w centrum zainteresowania. Z jej urodą nie było to trune. Ale Akise nie chodziło o urodę. On kochał ją bezwarunkowo. Wszystkie jej wady i zalety. Był jej zabawką, pieskiem salonowym. A gdyby tak... śliczną blond córeczkę do kompletu? Uśmiechnęła się z ulgą zdając sobie sprawę, że decyzja już zapadła.
***
        - Mogę dotknąć, mamo? - Akise wpatrywał się w jej brzuch jak urzeczony.
Blondynka przyglądała mu sie przez chwilę, po czym zgodziła się. Poczuła małą, ośmioletnią rękę lądującą na jej nabrzmiałym brzuchu. Bardzo nabrzmiałym. Nie przypominała sobie, żeby będąc w poprzedniej ciąży jej brzuch był aż tak wielki. A może tylko jej się zdawało? W końcu osiem lat to kupa czasu... - Więc tam jest mój braciszek? - spytał jej syn, nieśmiało przykładając do brzucha lewe ucho.
- Nie - odparła stanowczo kobieta i przeczesała palcami jego włosy. - To siostrzyczka. Piękna, mała siostrzyczka - uśmiechnęła się na samo wyobrażenie jej idealnej rodziny. Spokoju nie dawała jej tylko myśl, że tym razem nie miała pojęcia, to jest ojcem jej maleństwa. To była zwykła wpadka. Ostatnio miała wielu klientów. Nawet kilku dziennie. Wszyscy byli kimś ważnym - szlachcicami, wyższymi rangą shinobi, posłańcami - zwykłych śmiertelników nie było bowiem stać na jej usługi. Ale czy wszyscy byli przystoini? Skrzywiła się na myśl o czerwonoskórym przybyszu z Kiri, którego skośńe oczy lustrowały ją z nieskrywanym pożądaniem. Miejmy nadzieję, że to nie on. Było jeszcze kilku, którzy zupełnie nie nadawali się do roli ogierów rozpłodowych... W najgorszym wypadku dziecko zostawi w szpitalu, a wszystkim wokół oznajmi, że zmarło krótko po porodzie.

ROZDZIAŁ III
        Była w szoku. Nie małym. Ogromnym. Po ciężkim, kilkugodzinnym porodzie poczuła ukłucie rozczarowania słysząc, że doczekała się kolejnego syna. Nie miała jednak okazji nawet na niego spojrzeć, gdy znów poczuła ostre skurcze, a po kilku minutach na świat przyszło jej drugie dziecko. Tak wypragniona córka.
Bliźnięta. Tego się nie spodziewała. Nie przewidywała takiego scenariuszu. Dwójka dzieci w zupełności by jej wystarczyła. Trójka... to było za wiele. Wystarczyło wybrać jedno i pozbyć się drugiego. Nie musiały nawet nigdy się o sobie dowiedzieć. W końcu skoro nie byli jednojajowi, nie musieli być do siebie wcale podobni.
Jednak gdy pielęniarka pokazała jej dwa małe ciałka, o okrągłych, okalanych złotymi włosami buźkach... Coś w niej drgnęło. Czy to w tamtym momencie choć na chwilę stała się prawdziwą kobietą? Poczuła miłośc matki do dziecka? Tego nie wiedziała. Pewna była tylko jednego - wróci do domu z niemałą niespodzienką dla Akise.
***
        - Ale są śliczni - pisnął pochylony nad łóżeczkiem brunet.
- Ciii, bo ich obudzisz - uciszyła go matka i gestem nakazała wyjść z pokoju. Odciągnięcie go od nich chociaż na chwilę wymagało wiele czasu i poświęcenia. Był urzeczony rodzeństwem, nosił ich na rękach, tulił i rozmawiał tak, jakby rozumieli każde jego słowo. Jeszcze przez chwilę wpatrywał się w młodszego brata, jednak widząc naglące spojrzenie matki, posłusznie ruszył za nią. W drzwiach minął się z nianią.
- Akise - zaczęła Meisai siadając w salonie. Opatuliła się szczelniej czerwonym kimonem. Był środek zimy, która wyjątkowo dawała się w znaki mieszkańcom Kumo. - Masz osiem lat. Jesteś wystarczająco duży, żeby zajmować się swoim rodzeństwem. Mam sporo pracy, więc nie będę miała czasu ciągle przy nich biegać. Masz pomagać niani - oznajmiła w myślach już ciesząc się z wizyty na najliższym przyjęciu. Nie była zwykłą prostytutką. Była damą do towarzystwa. Gdy Akise był mały, musiała ograniczyć nieco życie towarzyskie, żeby choć w nocy odciążyć opiekunki. Teraz, gdy jej syn podrósł, mógł przejąć jej rolę dzięki czemu zyskiwała wolny czas i trochę oszczędzała. - Możesz iść - dodała sięgając po książkę. Nie zamierzała słuchać protestów i z nim dyskutować. On zresztą nie zamierzał się odzywać. Wiedział, że nie warto przeciwstawiać się matce. Skłonił się tylko i wyszedł, kierując kroki do pokoju bliźniaków.

ROZDZIAŁ IV
        Dzieciństwo Yui i Ren'a było dość… dziwne, żeby nie powiedzieć: pozbawione opieki i miłości rodzicielskiej, którą powinna zapenić im Meisai. Mimo takiej dziwnej sytuacji, bliźnieta były bardzo ciekawskimi, rozkosznymi, pewnymi siebie i troszkę wścibskimi dziećmi. Powszechnie lubiani zawsze mieli z kim się pobawić. Yui, otoczona chałastrą chłopców, szybko dostoswała się do sytuacji i wolała spędzać czas z nimi niż z bandą "głupich dziewczynek" - biła się z kolegami („Jak mnie nazwałeś, frajerze?! Oberwiesz!”), wspinała po drzewach („Zobaczycie, dotknę tej gałęzi!”), miała na nogach mnóstwo zadrapań i siniaków („To wcale nie boli")... Tak, dzieciństwo Yui było pełne atrakcji. Był w tym jeden plus – nikt jej nie kontrolował i niczego jej nie zabraniał. Robiła, co chciała. A przynajmniej do czasu, aż nie nakrywał jej na tym wracający z misji Akise. Starszy brat był ich ostoją, przyjacielem, matką i ojcem w jednym. Zawsze był obok, odkrywał z nimi świat, uczył mówić, chodzić, a nawet robić na nocnik. Matkę widzieli tylko z daleka. Piękną nieznajomą, która od czasu do czasu posyłała im uśmiech i nieco zdziwione spojrzenie, jakby zastanawiała sie, skąd nagle wzięły się tu te dwa czterolenie urwisy z blond czuprynami.
Kochali ją. Może nie w taki sposób, w jaki inne dzieci kochają swoje matki, ale na pewno był to pewien rodzaj miłości. Nigdy nie pytali o ojca, choć nie raz z zazdrością spoglądali na znajome bachory noszone na rękach przez ich tatusiów. A później zjawiał się Akise i wszystkie problemy znikały. Podziwiali go. Chcieli być tacy jak on.
Któregoś dnia chłopak jak zwykle szykował się na poranną przebieżkę wokół wioski. Niespodziewanie poczuł, że ktoś szarpie go za rękaw. Spojrzał w dół, wprost w oczy Ren'a. Kilka kroków za nim stała zaspana Yui.
- Możemy iśc z tobą? - spytał malec.
- Biegać? - spytał, unosząc brwi. Kochał tą dwójkę i z chęcią zabierałby ich ze sobą wszędzie, ale byli na to najzwyczajniej w świecie za mali.
Yui i Ren z zapałem pokiwali głowami, a on roześmiał się na samą myśl, jakby to musiało wyglądać.
- Jest za wsześnie. Idźcie jeszcze trochę pospać. Pobiegacie ze mną kiedy indziej - zbył ich. Nie zamierzał skracać trasy ani odprowadzać ich do domu po dwóch kilometrach, więc mimo próśb i maślanych spojrzeń nie zmienił zdania.
Bliźniaki nie poddawały się. Każdego dnia zrywały się na nogi krótko po nim i zamęczały go, żeby wziął ich ze sobą. Na początku twardo się im opierał, jednak po kilkunastu dniach serce mu zmiękło. Ten jeden raz postanowił trochę sobie odpuścić i sprawić radość rodzeństwu. Nie sądził, żeby dali radę przebiec na raz więcej niż kilkaset metrów i nie mylił się. Więcej spacerowali, niż biegali, ale Akise nie żałował, widząc uśmiechy na ich pulchnych buziach.
Następnego ranka, ku swojemu zdumieniu, Yui i Ren jak zwykle czekali na niego w korytarzu.
- Przecież biegaliście ze mną wczoraj - zauważył zaskoczony.
- Chcemy biegać codziennie - wyjaśnił Ren.
- Żeby być takimi silnymi jak ty! - dodała Yui.
Nic na to nie mógł poradzić, ale ich zacięte miny i zaróżowione z podniecenia policzki odebrały mu wszelką zdolność oporu.
Od tamtego dnia biegali więc razem. Akise szybko przekonał się, że może trenować bliźniaki z pożytkiem dla siebie - gdy nie mieli już siły biegać, brał ich na ręce i niósł kilkaset metrów, truchtając. Dzięki temu wzmacniał nie tylko nogi, ale i ramiona.
Wciąż jednak nie dawał się namówić na nic więcej niż bieganie - choć zarówno Yui jak i Ren suszyli mu głowę, błagali i prosili, nie zgodził się wprowadzić ich w świat shinobi. A przynajmniej jeszcze nie teraz...

ROZDZIAŁ V
        W wieku sześciu lat Ren i Yui bez problemu przebiegali pięć kilometrów. Dzięki porannym biegom i szalonymi zabawami z przyjaciółmi, byli dobrze zbudowani i umięśnieni. Nigdy jakoś poważniej nie chorowali, dużo czytali i wciąż wpadali w tarapaty. A to wybili komuś okno, a to podłożyli nogę koledze, to znowu zwinęli coś z miejscowego straganu... Czego by nie robili, zawsze robili to razem. Dzielili się obowiązkami, nagrodami i karami. Czuli się trochę jak jeden człowiek w dwóch ciałach i choć mieli całkiem różne charaktery, to potrafili zrozumieć się bez wypowiedzenia choćby słowa.
Akise trochę zazdrościł im tej dziwnej więzi. Czuł się spychany na dalszy plan. Nie był już w centrum ich zainteresowania, główne miejsce zaczęli zajmować znajomi, których bliźniaki miały całkiem sporo.
Więcej uwagi zaczęła poświęcać im też matka. Jej zdaniem była to najwyższa pora, by jej dzieci zaczęły się dobrze prezentować - kupowała im najdroższe ubrania, wynajmowała nauczycieli, zapisywała na różnego rodzaju zajęcia. Ale co z tego, skoro rodzeństwo wolał chodzić w powyciąganych dresach, wygłupiać się i wagarować?
By rozładować trochę ich energii, Akise przeszedł do natępnego etapy trenigów. Kazał im robić pompki, przysiady, nauczał podstawowych ciosów. Chciał, żeby byli silni fizycznie i przygotowani na trening chakry.
Po kilku miesiącach zarówno Ren jak i Yui potrafili bić się całkiem sprawnie, byli też dużo wytrzymalsi i sprawniejsi od rówieśników. Gdy mieli po siedem lat, a od pójścia do Akademii dzieliły ich tylko dwa lata nadszedł czas na naukę podstawowych jutsu. Akise co prawdza wiedział, że nauczyliby ich tego w szkole, chciał jednak zapewnić im trochę przewagi i dodatkowo sprawdzić ich predyspozycje.
Rozeństwo słuchało z zapartym tchem, gdy opisywał im zasady używania technik i nakreślał układ chakry. Byli pojętnymi uczniami i już po kilku dniach przyswajania teori wzięli się za zajęcia praktycznie. Ku zdumieniu Akise, żadno z nich nie robiło najmniejszych postępów. Choć koncentorwali się, składali pieczęci, próbowali przekierować chakrę w odpowiednie miejsce... Ich ogranizmy zachowywały się tak, jakby nie miały pojęcia, o co chodzi. Próbowali na różne sposoby - wchodząc na drzewa, spacerując po wodzie... Wszystko kończyło się zdobyciem kilku nowych siniaków lub zmoczeniem się od stóp do głowy. Po kilku tygodniach bezowonych prób zaprzestali treningu.
Akise wiedział jednak, że coś jest nie tak. Każdy posiadał pokłady chakry, mniejsze czy większe, i każdy mógł się nauczyć kontroli nad nimi. W tak młodym wieku nie powinno to sprawiać nikomu trudności. Nie dawało mu to spokoju. Troskami podzielił się ze swoim mistrzem, który poradził mu zabrać rodzeństwo do jednego z bardziej znanych medyków w wiosce. Nikt nie spodziewał się tego, jak zabrzmi jego diagnoza...

ROZDZIAŁ VI
        Gabinet lekarza był czysty i drogo umeblowany. Sam medyk, posiwiały jegomośc z opaską kumo na rękwie kitla, sprawiał wrażenie surowego i sympatycznego zarazem. Rzucał medycznymi terminami, wskazując wiszące na podświetlonej ścianie zdjęcia rentgenowskie bliźniaków.
- Mówiąc prościej - oznajmił w końcu, najwyraźniej widząc pytające spojrzenie Akise. - Pańskie rodzeństwo ma źle wykształcony układ chakry. Najprawdopodobniej jest to mutacja, która nie pozwala im na swobodne używanie energii. Nie znaczy to jednak, że nie mogą używać jej wcale - dodał, wyprzedzajac chłopaka, któremu cisnęło się na usta to pytanie. - Rzecz w tym - lekarz wzruszył ramionami. - Że nie mam pojęcia w czym tkwi problem i jak go rozwiązać. Ujścia chakry nie są zablokowane, ale jakby węższe. Sama chakra też płynie inaczej niż u normalnego człowieka. Dużo wolniej. I nie reaguje na jakiekolwiek próby zapanowania nad nią, ale to już wiemy.
Akise spędził w gabinecie mężczyzny jeszcze kilkadziesiąt minut, ale niczego przydatnego się nie dowiedział. Informacja o mutacji zbiła go z nóg. Była prawie jak wyrok. Co prawda medyk powiedział, że nie przekreśla to szans bliźniaków na zostanie shinobi, ale nie potrafił wskazać sposobu opanowania chakry ani osoby, która byłaby w stanie im pomóc. Sam Akise miał tylko jeden pomysł.
***
        - Więc? Dlaczego tak bardzo chciałeś się ze mną widzieć? - spytała kobieta, poprawiając pas opinajacy jej zgrabną talię. Mimo czterdziestki na karku i dwóch porodów, jego matka wciąż wyglądała zjawiskowo.
- Kto jest ojcem Rin'a i Yui? - spytał bez zbędnych wstępów. Już dawno domyślił się, jaką profesję praktykuje Meisai, a ona doskonale tym wiedziała. Wzruszyła ramionami.
- Nie mam bladego pojęcia - odparła szczerze. - To wszystko?
- Nie - odparł twardzo Akise. - Jak to nie masz pojęcia?
- Nie mam i tyle. To był wypadek. Głupia wpadka.
Akise otworzył szerzej oczy. Domyślił się, że dwójka blondwłosych urwisów biega po domu tylko dlatego, że jego matka miała akurat taki kaprys. Zezłościła go myśl, że gdyby nie była w humorze, to najpewniej Ren i Yui wylądowaliby w jakimś sierocincu.
- Wpadka? - mruknął ze złością. - Puszczasz się na prawo i lewo nawet nie myśląc o konsekwencjach? - rzucił, nim zdążył pomyśleć nad słowami. Meisai wpatyrwała się w niego blada jak ściana. Nie chodziło o to, co (bo była to szczera prawda), ale KTO to powiedział. Jej syn, jej uroczy Akise, jej zabaweczka, która miała adorować ją i podziwiać do końca jej dni. Nie zamierzała jednak krzyczeć czy wpadać w złość. W końcu szkodzi to urodzie. Chciała skwitować to krótko i wyjść, nim jednak zdążyła się odezwać, uprzedził ją i wyjaśnił, skąd to pytanie. Mówił krótko, rzeczowo, chłodnym tonem.
Skończył, a ona skinęła głową.
- Rozumiem. Nie mogę ci jednak pomóc - odparła i wstała. Coś się między nimi zepsuło. Nigdy nie łączył ich jakaś silna więź, raczej delikatna nić szacunku i jednostronnej miłości, która została teraz zerwana i zastąpiona wzajemną akceptacją.  Dopiero patrząc na tego piętnastoletniego chłopca Meisai uświadomiła sobie, że nie wszystko poszło po jej myśli. Że Akise nie jest takim, jakim go sobie wymarzyła. I że mimo wszystko nie wyobraża sobie życia bez niego. Coś w niej drgnęło na tą myśl. Wstała i wychodząc z pokoju zmierzwiła mu ręką włosy, w nieoczkiwanym i jakże rzadkim u niej napadzie czułości.

ROZDZIAŁ VII
        - No, tak to wygląda w skrócie - skończył i spojrzał na rodzeństwo. Yui leżała rozwalona na podłodze, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami, a Ren siedział tuż obok i obracał w dłoni jeden z jego shurikenów.
- Więc... Nie możemy być ninja? - spytała ponuro dziewczynka.
- Możecie...
- Ale nie możemy użuwać jutsu? - dokończył za niego Ren.
- Przecież jest wielu wspaniałych shinobi, którzy nie używają żadnych technik!
- Tak? - Yui uniosła jedną brew. - To wymień chociaż jednego.
Zamilkł. Siostra tym pytaniem zabiła całą jego pewność siebie. Miał zamiar przekonać ich, że to jeszcze nie koniec świata. Że są przecież całkiem nieźli w taijutsu. Że gdyby nie dziwne zrządzenie losu, to na pewno i w ninjutsu biliby rówieśników na głowę. Ale ich ponure miny jasno mówiły o tym, że nie przekonają ich żadne argumenty. Westchnął ciężko.
- Więc wy będziecie pierwsi - oznajmił i nie czekając na jakiekolwiek protesty dodał. - Pozostaje nam tylko jedno. Skupić się na waszych umiejętnościach walki wręcz.
***
        Kolejne miesiące upływały rodzeństwu na ciągłych treningach. Byli szybcy, byli silni i zwinni, ale chakra wciąż nie chciała słuchać ich poleceń. W końcu zaprzestali prób i skupili się całkowicie na taijutsu i kenjutsu. Trenowali celnośći, kombinacje różnych ciosów, wzmacianli swoje organizmy, ćwiczyli walkę mieczem...
Wśród znajomych nie mieli sobie równych jeśli chodzi o walkę wręcz, z zazdrością myśleli jednak o wszystkich wspaniałych technikach, jakie opanują ich koledzy w przyszłości.
Mieli momenty zwątpienia, w których chcieli porzucić marzenia o byciu shinobi. Wtedy jednak zawsze jedno pocieszało drugiego, do akcji często wkraczał też Akise. Przełom nastąpił dopiero kilka miesięcy przed rozpoczęciem nauki w Akademii.
- Aki! Aki! Chodź szybko! - krzyk Yui rozniósł się echem po całym ogrodzie. Dziś trenowali uderzenia otwartą dłonią w pnie drzew. Akise nie wiedział, co takiego niezwykłego mogło się zdarzyć przy wykonywaniu tak zwyczajnego ciosu, ale widząc podekscytownie na twarzy siostry, natychmiast ruszył w jej kierunku. Dołączył do niego też Ren.
Dziewczynka wskazała palcem drzewo na którym ćwiczyła.
- Patrz, patrz! - piszczała.
Miejsce, na które wskazywała, pozbawione było kory. Nie została ona jednak zdarta, a raczej zerwana siłą. Drewno tuż pod nią było zamienione w drzazgi i odkrywało leżące parenaście centymetrów głębiej delikatne łyko.
Akise uniósł brwi. Zrobić coś takiego nie byłoby problemem dla doświadczonego wojownika, silnego i po wieloletnim treningu. Ale ośmioletnia dziewczynka...? Spojrzał na siostrę.
- Jak to zrobiłaś?
- Nie wiem! Po prostu myślałam o tym, że chciałabym uderzać mocniej. Próbowałam wyczuć mięśnie. Napiąć je. Rozluźnić. A później tak nagle pomyślała o chakrze. No i... stało się - wzruszyła ramionami.
- Zrób to jeszcze raz.
Yui skinęła głową. Uderzyła kilka razy, ale nic się nie stało. Dopiero przy piątej próbie udało jej się powtórzyć wyczyn.
Sam cios nie był silny, jednak dodana do niego chakra, uwolniona instynktownie sprawiała, że stawał się zabójczą bronią.
Dopiero teraz Akise zrozumiał, o co chodzi. Uśmiechnął się pod nosem. Najwyraźniej ciała jego rodzeństwa stworzone były do walki wręcz - dlatego mieli w sobie tyle energii, mogli zacząć trenować tak wcześnie i robili takie postępy. Na dodatek układ ich chakry był stworzony do łączenia go z technikami walki wręcz. Węższe ujścia chakry służyły "wyrzucaniu" z siebie mniejszych ilośći energii, ale bardziej skupionych niż normalnie, dzięki czemu wzmacniany był tylko jeden konkretny cios. Chakra płynęła wolniej, bo nie była używana cały czas i w takich ilośćiach jak normalnie.
Nie wiedział, czy to przypadek, czy może jakaś linia krwi, ale pewien był, że Yui i Ren otrzymali wspaniały dar, nad którym teraz mogli zacząć pracować.

ROZDZIAŁ VIII
        Lata mijały. Ren i Yui uczęszczali do Akademii, gdzie mogli trochę się wyszumieć, dzięki czemu nie sprawiali już tylu kłopotów. Nauczyciele, świadomi ograniczeń rodzeństwa, zastępowali naukę technik indywidualnymi zajęciami.
Akise trenował z bliźniętami w każdej wolnej chwili, rozwijając ich umiejętności.
Rodzeństwo nie potrafiło wprawdzie używać chakry normalnie, ale całkiem nieźle panowali nad nią w sobie tylko znany sposób. Podczas walki mogli wzmacniać nią wybrany cios, dzięki czemu bez trudu przebijali się przez drewno. Mogli wkładać w cios dowolną ilość chakry, dzięki czemu mógł nie różnić się niczym od zwykłego ciosu lub bez trudu przebić słomianego manekina. Okazało się również, że dzięki temu, że ich układ chakry działa na zupełnie innych zasadach niż zwykłych ludzi, są zupełnie odporni na techniki genjutsu.
Nauka w Akademii mijała bez większych wzlotów czy upadków. Ani Yui, ani Rn nie wyróżniali się niczym szczególnym. Nie byli wybitnymi uczniami. Pochwalić mogli się tylko wybitnymi umiejętnościami w dziedzinie taijutsu i kenjutsu, jednak zawdzięczali to długotrwałym trenignom.
Akademię skończyli w wieku trzynastu lat, na egzaminie mając za zadanie walczyć z jednym z egzaminatorów. Nie mieli szans ich pokonać, ale musieli odznaczyć się wytrwałością, wolą walki i ponadprzeciętnymi umiejętnościami taijutsu (ponieważ innych nie posiadali), co udało im się bez trudu. I tak oto niepokorne rodzeństwo, blond bliźniaki o niezwykłych zdolnościach wkroczyły na nową ścieżkę: ścieżkę shinobich Kumo-Gakure.


Rodzina



Tsuruga Meisai (matka) - dumna i wyniosła kobieta. Pochodzi z Kraju Śniegu. Nazwanie jej indywidualistką byłoby delikatnie mówiąc niedopowiedzeniem. Ona wręcz kocha niezależność, poczucie wolności. Nienawidzi, gdy decyzje na jej temat podejmuje ktoś inny, niż ona sama. Nie szanowała ludzi, którzy nie byli w stanie dać jej prawa wyboru. Takich, którzy stawiali ją w sytuacjach, których nie znała. Między innymi dlatego zerwała wszelkie kontakty ze swoją rodziną. Poza tym szczegółem niewiele wiadomo o jej przeszłości. Jest piękna i potrafi ze swojej urody zrobić użytek. Typowa manipulantka. Wciąż analizuje - każdy ruch, każdy tik na twarzy, każde spojrzenie i zmianę w głosie. Po kilku minutach obserwacji rozmówcy, zna na dokładnie jego odczucia i potrafi nim dyrygować. Rozpieszczona i rozkapryszona, lubi luksus i nie toleruje brzydoty - czy to w swoim domu, u służby czy nawet u dzieci. Nie potrafi okazywać miłości czy czułości co nie oznacza, że nie kocha Yui i jej braci. Nie lubi, gdy ktoś robi jej na złość, a zwłaszcza, gdy chce być od niej lepszy nie dlatego by, coś później osiągnąć, ale by ją zezłościć. Spokojna i opanowana, nigdy nie wybucha, nie szuka zwady i powodu do kłótni. Nie ma przyjaciół, nie ma też wrogów, za to zawsze otacza ją wianuszek adoratorów. Bez zastanowienia spełnia swoje zachcianki i kaprysy, po trupach dąży do celu. Nie mówi za wiele, woli słuchać.

Tsuruga Akise (brat) -pierwsze dziecko Meisai. Ma 20 lat i jest jouninem Ukrytej Chmury. Uczynny? O tak. Godny zaufania? Na pewno. Akise to po prostu dobry duch, prawie nigdy się nie wścieka, każdego szanuje, w razie potrzeby wysłucha, no i ten jego niegasnący uśmiech, niejednej osobie poprawił się humor już od samego jej widoku. A on? Wcale się za takiego dobrego nie uważa, prawdopodobnie postawiłby nad sobą pół, jeśli nie całą wioskę, mimo to nie ignoruje swoich zalet i stara się je wykorzystywać, choć bardziej dla innych niż dla siebie. Strażnik porządku i sędzia całego zamętu. Nie znosi niesprawiedliwości. Często proszony jest o rozstrzyganie problemów i nigdy nie staje po czyjejś stronie z powodu zażyłości znajomości. Tkwi w przekonaniu, że naprawia świat i czyni go lepszym, oceniając obiektywnie cudze zachowania i upominając tych, którzy popełniają błędy. Regulamin jest dla niego rzeczą świętą, przestrzega zasad jak nikt w Kumo. Mimo wszysto jest bardzo radosną osobą, potrafi śmiać się kilka godzin pod rząd i nie odczuwać bólu mięśni brzucha. Gdy ktoś jednak naśmiewa się z niego lub jego roziny, poważnieje i najczęściej wybucha, kiedy żart wymyka się spod kontroli. Nie ma problemów z zawiązywaniem znajomości, lubi poznawać nowe osoby i móc rozmawiać z nimi na różne tematy. Opiekuje się rodzeństwem, jest raczej opanowany, bardzo pewny siebie i łagodny.

Tsuruga Ren (brat) - starszy o kilka minut brat bliźniak Yui. Wiecznie uśmiechnięty chłopiec z twardymi zasadami ograniczającymi jego poczynania. Szczery, inteligentny, rozgarnięty jak i ambitny. To jak spotkanie tornada z trzęsieniem ziemi. Z jednej strony tak szybko orientujesz się, co nastąpi kiedy dojdzie do zderzenia, lecz z drugiej wciąż masz wątpliwości. Wcześnie chodzi spać, więc wieczorową porą częściej znajdziesz go w domu niż w odległych zakamarkach wioski. Z drugiej strony lubi adrenalinę i z nadludzką przyjemnością podnosi jej poziom. Nie umie unikać błędów, nie ukrywa naiwnej natury. Nie potrafi rezygnować z czegoś, nawet jeżeli  naraziłby się na jeszcze większe straty. Pierwsze miejsce trzyma dla siebie, rzadko kiedy bawi się w tłumie. Dużo czyta. Uwielbia namiętność, delikatność i minimalizm. Nie umie i nie chce oprzeć się dziwnym nawykom; wejdzie do sklepu z najtańszymi przedmiotami, zakocha się w najchudszej i najbrzydszej dziewczynie, jeżeli tylko urzeknie go jakimś drobiazgiem, jakąś wyjątkową cechą, czymś innym. Zwraca uwagę na szczegóły, kocha się w detalach. Uzależniony od dobrych manier, choć często zdarza mu się zapominać o kulturze; zwłaszcza, kiedy pasja wejdzie mu w drogę. Nie znosi hałasu, chociaż często jest jego przyczyną, nie cierpi słuchać o obietnicach. Kradnie, kiedy uważa to za stosowne, nie ogranicza się do kodeksu przyjaźni. Lubi stawiać komuś granice, niechętnie słucha rozkazów. Bezgranicznie ufa tylko siostrze i bratu, gotów oddać za nich życie.


Plecak

10 kunai
10 shurikenów
Kabura na nogę
5 bandaży


[Zaakceptowana] - Echiko


Ostatnio zmieniony przez Yui dnia Nie 29 Mar - 15:22, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry Go down
Admin
Admin
Admin


Liczba postów : 174
Join date : 03/03/2013

Statystyki
Poziom:
EXP:
Yuiko Tsuruga Left_bar_bleue0/0Yuiko Tsuruga Empty_bar_bleue  (0/0)
Życie:
Yuiko Tsuruga Left_bar_bleue100/100Yuiko Tsuruga Empty_bar_bleue  (100/100)

Yuiko Tsuruga Empty
PisanieTemat: Re: Yuiko Tsuruga   Yuiko Tsuruga EmptySob 15 Kwi - 12:52

Akcept

+1 do szybkości
+1 do siły
+1 do kontroli chakry
+1 do taijutsu
+2 do wojownika
Powrót do góry Go down
 
Yuiko Tsuruga
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Shinobi no Souzoku :: Karty Postaci :: Kumo-
Skocz do: